Włóczyłem się po mieście jak jakiś bezdomny
Wszystko mnie bolało, byłem na wpół przytomny
Nie miałem dokąd pójść, bo nikt mnie nie zna
Byłem jak łza na powierzchni ziemi rozmazana
Stawiałem kroki jak pijany, ciało było ciężkie
Przy ulicach: domów przepych, a w nich biednie
Wciąż mijały mnie auta, niemal, że wariowałem
Co chwila trzymałem się za twarz i zatrzymywałem
Z ust ludzi słyszałem tylko rozpacz i złe nowiny
Albo bluźnili, by bluźnić, inni mieli smutne miny
Następni pogodzeni ze swym losem szli wytrwale
Obojętni i wystraszeni, inni spoglądali śmiale
A ja bezsilny i znużony, zmieszany i zagubiony
Szedłem małymi kroczkami już do domu zamyślony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)