Aktualnie Polecany Post

Wolność jest uczciwa - wolność to prawo Uniwersum

Dlaczego nie ma miejsc dla ludzi o otwartych umysłach? Gdzie na nowo weryfikowalibyśmy się w swych pomysłach Jest za to dużo miejsc dla...

niedziela, 31 maja 2015

Uczucie

Chciałbym się z Tobą kochać namiętnie bez opamiętania
Całować każdy fragment twego ciała wedle uznania
Wtulać się, mocno żebyś doskonale wiedziała
Że Cię nie opuszczę dopóki będziesz mnie kochała
Kiedy chwila nasze serca w oddzielność zakończy
Myślami będę przy Tobie, dopóki los nas znów nie połączy
Miłość do Ciebie polega na tym, iż pojawię się w potrzebie
W moich oczach jesteś rajem, który przenikł ziemie
Daj mi nóż, rozetnę ciało i wyryję na sercu nasze inicjały
Takiego ogromu uczuć niebiosa jeszcze nie znały
Chcę żebyś wiedziała, że ten żywioł pożera mnie od środka
Ogień pochłania organy, nie ugasi tego vodka
Choć nie próbowałem to nie zamierzam pić
Tak nie rozwiązuje się problemów, by normalnie żyć
Są uczucia, dla których warto cierpieć do końca
Bo może już nigdy nie wyjdziemy z ciemności do słońca
A za rogiem czekają na nas te ostatnie nadzieje
Chcę je dotknąć zanim ulecą jak pióra, które wiatr rozwieje




Rozpacz

Pozbawili mnie marzeń
Roztrwonili nadzieje
Bym bardziej przeżywał przegraną
Gdzie się kończy obowiązek
A zaczyna normalność?
Bym mógł zacząć żyć według ambicji
Bo stworzyli system
Pełen jaskiń i dokumentów
W którym nie pasuję
Do żadnych założeń
Tylko do swej ciszy
Gdzie serce bije
Dla pewnych istot
Które jeszcze żyją

sobota, 30 maja 2015

Wewnętrzna walka


Czuję mdłości powracając wciąż myślami
Nie umiem ich zatrzymać, uderzają piorunami
Powracając do przeszłości, chciałbym to naprawić
Czuję gorycz przez to że tak łatwo przyszło Ci mnie zdradzić
Jakie to jest smutne, że odeszłaś w innego ramiona
Moja dusza cierpi wciąż, a zakrwawione serce kona
Ból rozrywa mnie od środka, zaufałem Ci naprawdę
Chciałem z Tobą iść przez życie, a nie przeżywać zdradę!
Mogliśmy trzymać się za ręce, rozmawiać o świecie
Szeptać sobie do uszu jak jest pięknie w tym duecie
Nie potrafię wciąż zapomnieć, mam zero motywacji
Żyję sam, budując dom z liter w cichej izolacji
Jestem zbyt wrażliwy i zamknięty w sobie
Samotność mnie pożera w depresji chorobie
Nie mam nic, Ty byłaś moim prawdziwym domem
Zostałem wyrzucony z serca innej miłości ogromem 
Która spłynęła na Ciebie jak wytrysk prosto w komory
Krew zaczęła szybciej nam się tłoczyć bez pokory
Twoja że się zakochałaś, a moja że podniosłaś mi ciśnienie
Czekam moja droga na śmierć dziś lub na wybawienie
Potrzeba odwagi, by żyć tak, uwierz w moje słowa
Człowiek podobno tym mniejszy im wyżej podniesiona głowa
Moja się podnosi równomiernie do odwagi
Której mi brakuje, mózg tworzy w neuronach skargi
Że ja tego nie dokonam czy nie potrafię, myśli się powtarzają
Chciałbym być cyborgiem, na którym wszyscy polegają 

czwartek, 28 maja 2015

Z życia

Straciłem sens, a gdy go nie ma to nie ma o czym pisać
Cieszę się, że żyję, choć czasem wolałbym już nie oddychać
Wciąż się we mnie płomień tli i serce bije i mózg pracuje jeszcze
Lecz nie mam już nadziei, płomień gaśnie przez zdarzeń deszcze
A gdy nadzieja umarła, to co zostało mi po wszystkim tutaj?
Takiego nikt mnie nie widział, lepiej mnie nie ruszaj
Pomiatany przez przeznaczenie, wszystko straciło znaczenie
Jej już nie ma, była skarbem, dla każdego istne marzenie
Leżę i leżę i czekam chyba aż ten płomień zgaśnie zupełnie
Śmierć przyjdzie i zabierze mnie i skończę tam! Na samym dnie
Rodzice mnie nienawidzą bo nie wypełniam obowiązków
Kobiety mnie nienawidzą bo nie nadaję się do związków
Ja siebie nienawidzę, bo nie ma we mnie życia wcale
I zazdroszczę gdy na wolności mają co chcą wandale
Nienawidzę tego, że nie umiem swoich emocji wyrażać
Nie umiem mówić, tylko ludzi do siebie co dzień zrażać
Ten świat jest dla mnie zbyt brutalny, doprowadza do nędzy
Nie ma w nim łagodności tylko pościg do pieniędzy
Ciągłe nerwy, nie nadążam wcale za teraźniejszością
Chciałbym zapomnieć, jednocząc się z kimś miłością
Nienawidzą mnie ludzie za mój charakter beznadziejny.
Póki nie zacząłem brać leków na mój nastrój chwiejny
Było wszystko dobrze, panowałem nad sobą i otoczeniem
Dziś odnoszę się do ludzkości z wolności pragnieniem
Jestem tym odurzony, otumaniony na zawsze przez głupotę
Za którą moi rodzice muszą płacić na te leki pieniędzy kwotę
Gubię się w najprostszych sprawach, nic mnie nie cieszy
Gdyby można było endorfiny wstrzykiwać byłbym pierwszy
Jak mam z kimś wytrzymać skoro nie wytrzymuję ze sobą?
Boję się zbliżenia, bo nie jestem interesującą osobą
Natura żyje, ale z nią nie euforyzuje się ma dusza
Psychika rozpuściła się, by przybrać formę i się rozkrusza
I tak w kółko, nie umiem trwale powstać, z taką lekkością
Stykając się miłością do siebie z doskonałą naturalnością
Poruszam się odrętwiały, czując strach zamiast odwagi
Wszystko prysło, Nie czuję już życia - jego esencji i magii

Lepiej nie wiedzieć

Kocham Ciebie najbardziej, nie mogę pogodzić się z przeszłością
Odeszłaś i zatracam się ku nędzy ze swoją samotnością
Miałaś być przy mnie wyławiając wszystkie koszmary nocy
Dlaczego wciąż żałuję? Potrzebuję wytchnienia, pomocy
Nie chciałaś mnie martwić, jednak żyję teraz tylko zmartwieniami
Byliśmy przykładną parą, prawdziwymi kochankami
Myślę wspomnieniami, przeglądam stare zdjęcia, nie potrafię żyć
Oddać się wolności, tak by po ziemi stąpać, być
Nie widziałaś możliwości, aby nie znajdować się w pobliżu
Teraz całymi dniami zapadam się w sobie chodząc w negliżu
Nie mogę tego znieść, że kto inny teraz Cię całuje
Z ust tylko lecą ,,kurwy", wszystko teraz mnie dołuje, rujnuje
Nie tak miało wyglądać nasze życie, jestem przekonany
A jednak wystarczył jeden moment by zmienić miłość w rany
Gdybyś wiedziała co u mnie to komory serca by ci pękły
Oczy dotąd radośnie świecące nagle, by zgasły, by się zlękły 
Podobno nic do mnie nie czujesz, a ja Cię kocham całym sercem
Jesteś gwiazdką, która mnie hipnotyzuje każdym bodźcem
Wkurzyłem się, ale wiedz, że dla mnie jesteś nadal tą Jedyną
Nienawidzę świata, nienawidzę siebie - powtarzam ze smutną miną
Za to wszystko co się zdarzyło, że to co kochałem odeszło
Tęsknota jest wieczna, jeżeli chodzi o kontakt to mi nie przeszło
Chcę dalej Cię poznawać, odkrywać to co tajemnicze
Tyle pięknych chwil minęło, na palcach ich nie zliczę
Kruszą się z oczu unerwienia, tracę ostrość kolorów
Patrząc pojawia się ciemność na przeciw sensorów
I pochłania od środka cały obraz jaki widzę na przeciwko
Przestałem widzieć, wszystko w okół zaczęło pędzić za szybko
Chyba umarłem... straciłem nadzieję, straciłem marzenia
Wszystko przepadło, została pustka pełna żalu i cierpienia

wtorek, 26 maja 2015

Jakoś inaczej


Wyłączyłem się, może umarłem, nie wiem
Jedynie to wegetuję, zajęty ciągłym snem
Gdzie się podziało życie? Nie mam pojęcia
Jedyne co mnie cieszy dziś to stare zdjęcia
Przeciągam się, tak dni mijają, jestem beznadziejny
Przeraża mnie odbicie w lustrze i krok chwiejny
Wyglądam jak trup, którego wielkie jest cierpienie
Wrak, którego psychika to piekło a ciało więzienie

wtorek, 19 maja 2015

Śmierć

Śmierć mnie woła roztańczona w płaszczu ukryta
Nie mam sił by żyć, rozłamuje się psychika zryta
Dostęp do lodówki został dziś ograniczony
Nie mam co jeść, jestem już na zawsze skończony
Ma żmije pod swoimi grubymi warstwami ubrania
Jest przysłana z zaświatów do mego życia ukarania
Siedzi na czarnym koniu, co ma stalowe kopyta
Adamie gdzie się podziewasz? - w zadumie pyta
I nagle ją olśniewa, że jestem we śnie zamknięty
Moja dusza łka, nie zdają się na nic przekręty
W cztery oczy z prawdą, że jestem niczym
Patrzę się lękliwie na śmierć o wzroku wilczym
Moje źrenice stają się wybielałe razem z tęczówkami
Nie widzę świata poza ciągnącymi się problemami

poniedziałek, 18 maja 2015

Nędzarz


Ja to nędzarz, skończę pewnie pod śmietnikiem
Chciałbym iść do pracy, choć nie jestem robotnikiem
Splunięcia niewarty, chciałbym maltretować wierszami
Zapomnieć w ekstazie, że żyję tylko problemami
Życie nie było piękne, było jedynie koszmarem
Miałem przy sobie kilka osób, co było dla mnie darem
Jestem sam, nie mam komu pisać tych wierszy
Jeżeli możesz spraw, by mój dzień stał się piękniejszy

Sam

Wciąż kogoś brakuje
Źle się z tym czuję
Drażni mnie obojętność
I zdarzeń zmienność
Wszystko niekorzystne
Oczy bywają zawistne
Tych osób które widzę
Ja się tego brzydzę
Zabija załamanie
Przez ich zdanie
Różne przekonania
Nie dające rozwiązania
Bo ja wciąż w cierpieniu
Jakby omdleniu
Nie mogę się podnieść
I wszystkiego znieść
Jestem z tym samemu
Od problemu do problemu

niedziela, 17 maja 2015

Moment

Godziny ulatują z naszego istnienia
Zegar tylko odlicza kiedy Natura zamknie twe marzenia
Na planecie życia liczę tu na siebie
Że wyrośnie ze mnie kwiat majstersztyk zapuści w fachu korzenie
Zamknięte w nieobecności klucze naszych spełnień
Upadły w otchłanie, by tam dojść potrzeba cierpień
Żarówki mojej jaźni się ciągle wypalają
Czasami pęka coś, a one się skraplają
Lecą po policzkach , oczy tracą blask jak rozbite znicze
Idą w śmietnik jak śmieci których nie policzę
Rozum chce uciec dusi się w trudzie zagubiony
Bo w takim niewyraźnym ciele został urodzony
Każdy jego krzyk jest zamknięty w psychiki odmęty
Czekam na to aż ktoś mnie uwolni bo jestem przeklęty

Niezauważony

Powykrzywiane gałęzie otaczają mnie w lesie
Duch ze mnie się wymyka, narodzony w Hadesie
Anioły chcą zatańczyć wokół rozpalonego ogniska
Ale siedzą tam Ci ludzie, którzy piją dużo piwska
Na szczycie ludzkich marzeń latają gawrony
Od krwi umazane, każdy z nich już najedzony
Nie ma nadziei, liczą się zbytnio nakazy i pieniądze
Pośpiech wywołują niezdrowo ludzkie żądze
Kamienie rozrzucone wokół całej przestrzeni
Wszyscy po nasze włosy przez Boga odmierzeni
Blask pada na ziemie przez tańczące liście rozgałęzień
Idzie spać tak jak kończy się lato i zaczyna jesień
Ludzie tam bawią się doskonale pośród półmroku
Skaczą płomienie tańcząc z patykami z boku do boku
Nade mną ciemne chmury, jestem cieniem ich pokryty
Cały smutek we mnie się budzi, przeszłością przeszyty
To ja ten mały chłopiec, wziął do lasu poduszkę
By wypłakać się na trawie i powielić pustkę
Nade mną chmury, już pada deszcz siarczysty
A towarzystwo się dobrze bawi, każdy z nich czysty
Ogień ich się dalej pali, choć marzenia trawią gawrony
Leżę zmoknięty pod drzewem, zostałem niezauważony 

sobota, 16 maja 2015

Trzeba mieć siłę, by walczyć i wygrywać
By nie żałować czasu i tego życia poużywać
Choć czasem jest tragicznie, rzuci Cię dziewczyna
Tego bólu i samotności nigdy się nie zapomina
Kiedy szuka nowych wrażeń wtedy to się zaczyna
Ona Nie żałuje, o twoim uczuciu tak nagle zapomina
I nie będzie żałować kiedy Cię zostawi
Choć pozory pozostawi, bo to lepiej się trawi
Trzeba codziennie doskonalić się w swym fachu
Że kiedy dojdzie do sprawdzianu by nie odczuć strachu
Nagle staje się to normą, tlenem na życie
Zaczynasz to kochać, nawet gdy się stanie rozbicie
Trzeba mieć siłę, by walczyć i wygrywać
Stawić czoła problemom by je rozwiązywać
Choć czasem coś Cię przerasta i nie dajesz rady
Masz obawy i umierasz, człowieku bez przesady!
Odpuść wtedy ja tak radzę, nie wiem co na to ktoś inny
Ale może nie jesteś stworzony by być taki doskonały i pilny
Nadrobisz to czymś innym co umiesz robić
I nie ma co się nad czyimiś oczekiwaniami głowić

Dwa Tracki, które nagrałem


. . .

Serce boli, to już kolejna sobota, gdy Ciebie brakuje
Jak mam żyć- pytam siebie i źle się z tym czuję
W weekend zaczyna się piekło myśli, bezkresne burze
Patrzę się tępo jak więdną dla Ciebie kupione… róże
Dzień jest mi nieznany, widzę go pesymistycznie
Myśli powodują, że nie przyjdą czyny błyskawicznie

piątek, 15 maja 2015

Dziękuję!

Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką przyjemność mi zrobiłaś
Dziękuję że dzięki Tobie wyszedłem z domu, że się ze mną umówiłaś
Dałaś mi motywacje do tego, by ożyć, powstać, się narodzić
A nie z odmętami swojego cierpienia i samotności się dusić i godzić
Może Bóg jednak istnieje? Czy to kwestia przeznaczenia
Że serce chce znów żyć, dusza się uśmiecha, kwitną me marzenia
Żagle rozsądku popchnęły mnie do Ciebie ,tego miejsca
Choćby z cichej wdzięczności wyrywają się odłamki mego serca
Ożył ogień jakby z rozpaczy do nieba uniósł swe płomyki
Powstałe z niego echa są jak z martwego świata żywe krzyki 
Wołanie o pomoc, choć nie można naprawić tego co zepsute
Łańcuchy depresji, ktôrą codziennie żyję zostały właśnie rozkute 
Chcę pooglądać Twoje oczy, poczuć Twój uśmiech na sobie
Który lśni blaskiem z siebie, a nie odbity jest jak na ozdobie 
I pomilczymy tak przez chwile, niech otoczą nas ciszy odmęty
Spojrzą ze śmiechem anioły, bo dojrzysz, że jestem przeklęty!

czwartek, 14 maja 2015

Może trafię na Ciebie...

Bardzo mi się podobasz, chciałbym się z Tobą spotkać
Żeby Cię poznać i swój lęk przed ludźmi pokonać
By poczuć Twój zapach i Twoje oczy pooglądać w milczeniu
Nadać sens prawdzie utkanej w naszym przeznaczeniu
Chciałbym Cię spotkać na ulicy, odnaleźć nić porozumienia
Magię jaka siedzi w naszych głowach i dąży do wyzwolenia
Chodzi o dusze, które wciąż wędrują swoją świadomością
By wreszcie trafić na bratnią i zakochać się z wzajemnością
Czy Ty nią jesteś? Czy dalej mam szukać tej wyjątkowej
Która odda swe serce dla miłości pięknej, nowej
Miałem z kim się synchronizować duchowo energią
Ale magia prysła i spotkałem się sam ze swą tragedią
Czy okażesz się być Tą jedyną, co mnie pokocha
Rozweseli i będzie ze mną do końca, nie strzeli focha?
Da poczucie, że życie ma sens, że mogę dla kogoś żyć
Bo samemu nie potrafię, nie umiem swego życia ułożyć
Jeżeli to nie Ciebie szukałem to przykro mi całkowicie
Kiedyś miałem fajną dziewczynę i zerwała, cóż takie życie
Nie mam pojęcia czy na taką kiedykolwiek jeszcze trafię
Jak widać bez swojej połówki żyć jakoś potrafię…

środa, 13 maja 2015

Depresja

Cały czas siedzi we mnie coś takiego że muszę to wyrzucać jak kamienie
Ta presja, że trzeba powoduje że moje wnętrze to pesymizmu więzienie
Myślę, że oszaleję, przyśnij mi się, bo chcę Cię jeszcze raz przytulić
Poczuć to ciepło, a nie w zimnie i bólu się na łóżku kulić
Rodzice cały czas wywierają presje, nie umiem temu sprostać
Chcę odetchnąć z kimś kto mnie zrozumie, chcę się wydostać
Żyję w ciemnościach, nie rozumiem światła, bo go nie widzę
Gdy patrzę na świat, na siebie, tylko Ciebie się nie brzydzę
Bo moje serce należy do Ciebie, i bije w smutku i goryczy
Moje wnętrze krwawi, dusi się tą krwią i ryczy uwięzione jakby na smyczy
Nie mam się przed kim otworzyć, życie nie jest usłane różami
Jestem sam, zupełnie sam ze swoimi zmartwieniami niczym w sercu igłami

Moje wykrzywione smutkiem oczy
To ocean bólu duszy zmartwionej
Serce to otchłań krwi zaziębionej
Która z żalem do kogoś się toczy

Nie radzę sobie z najprostszymi czynnościami życiowymi
Jestem wyrzutkiem, odludkiem, kimś nieporadnym między zdrowymi
Problem zaczyna się od rana gdy mam zrobić sobie śniadanie
To jest już dla mnie niestety bardzo ciężkie zadanie
Wszyscy mówią, że jestem nygusem, że nic mi się nie chce
To jest choroba, chciałbym robić wszystko kiedy zechce
Nie umiem niestety, tylko z oporem siedzę zamknięty w sobie
Nie wiem co to za choroba, chciałbym już znaleźć się w grobie
Z trudem sam ze sobą wytrzymuje, źle się ze sobą czuje
Nikt mnie nie rozumie, tylko każdy jeszcze bardziej dołuje
Spałbym całymi dniami, byle uciec od tej rzeczywistości
A najbardziej, najbardziej bym chciał zatracić się w miłości

Moje wykrzywione smutkiem oczy
To ocean bólu duszy zmartwionej
Serce to otchłań krwi zaziębionej
Która z żalem do kogoś się toczy

Czysta depresja obszyta lękami, na którą nikły wpływ mam
Nie zależy mi na życiu, nieważne czy je wygram czy przegram
Dryfuję po morzu rozpaczy, rozwiewam żagle skupienia
Z tego da się wyjść myślę, nie będę cierpiał do końca swego istnienia
Cierpliwie wpatruję się w siebie i czekam na zbawienie
Coś mnie wyciągnie z dołu, liczę na to że skończy się cierpienie
Dotykam dna codziennie i tam wymyślam co chcę robić
Do niczego się nie nadaję, chcę tylko sensu się dorobić
I zmuszam się do czynności, one napędzają mnie do życia
Wolę sport niż kupować specjalnie alkohol do wypicia
Czas zajmują gry komputerowe, zatracam swoje życie
Zanim umrę chciałbym choć raz znaleźć się na szczycie
Poczuć, że jestem w centrum uwagi, bo nie pamiętam kiedy byłem
Zawsze tylko wędrowałem myślami i o czymś śniłem

poniedziałek, 11 maja 2015

Samotność


Nie mam w co wierzyć, nie mam kogo kochać, nie jestem szczęśliwy
Nie mam dla kogo żyć, nie mam oparcia, a los nie jest życzliwy
Ludzie żyją tak jakoś normalnie a mi w tym życiu nie jest wcale wygodnie
Nie mam nikogo z kim mógłbym pogadać w cztery oczy swobodnie
Chciałbym z kimś poprzebywać, ale czy jest to dzisiaj możliwe?
Patrzą na ten świat z niedowierzaniem i smutkiem moje oczy lękliwe
Jestem zagubiony, nie ogarniam świata, nie wiem co się dzieje
Z dnia na dzień źle, nie ma ulgi w cierpieniu, ciało niszczeje
Całymi dniami bym spał, nic nie robił, tylko egzystował jak pies
Przez cały czas czuję w sobie straszny niepokój i stres
Jest skrajnie źle, życie niszczy mnie od środka, od wewnątrz głowy
Widzę wciąż szarość, choć chciałbym by świat był jak sen kolorowy
By iść do przodu w sposób prosty i bezproblemowy
Wszystko by się układało, gdybym nie stracił drugiej połowy...

niedziela, 10 maja 2015

Moje serce...


To wszystko stało się tak nagle
Los urwał memu statku żagle 
Chyba nic nie jest jak być powinno
Czuję ciągłą rozpacz i zimno 

Moje serce nie oddycha, nie oddycha, umiera!
Zapada się w sobie i słychać krwi echa, ból je pożera 
Moje serce przestaje oddychać, wciąż bije dla tej wyjątkowej
Nie potrafi sobie znaleźć sympatii równie pięknej - nowej 
Jestem bezsilny i patrzę na tę agonię pustymi oczami
Byłaś tą jedyną co się do mnie uśmiechała między milionami
Łzy cisną mi się do oczu, było tak pięknie kiedy sobie przypominam
Powinienem to wszystko przekląć, ale tego nie przeklinam
Nie potrafię Cię nie kochać, nie potrafię Ci nie wybaczyć
Zawaliło się moje życie nie potrafię się wydostać i z tym walczyć 
To się stało tak nagle, nie ma kto mnie naprawić
Jedyne co mi pozostało to cierpieć lub się zabić 
Nie chcę żyć bez Ciebie, zbyt Ciebie pokochałem
Nigdy nie myślałem, że tak będzie, się nie zastanawiałem
Rozbudzałaś we mnie emocje, których nie sposób powstrzymać
Czuję jakby głód, coś straciłem, można się załamywać
I tak się dzieje, ciągła depresja nie daje usnąć w nocy
A gdy zamknę oczy to śnię o Tobie i wołam: Pomocy! 
Codziennie tęsknię, myślę o Tobie od rana do wieczora
Coś się zmieniło? Tylko nie ma Ciebie, została wobec losu pokora

sobota, 9 maja 2015

Zła diagnoza

Mamo wracaj do zdrowia, dotknęła Cię choroba straszliwa
I nie pomoże tu buzia doktora uśmiechnięta i życzliwa
Jesteś jedną nogą w grobie, bo masz raka złośliwego w sobie!
I gdy Cię nie będzie już to chyba zamkniemy się w chorobie 
Gdy przeżyjesz to co się wydarzy, wycięcie tego cholerstwa
Będziesz na chemii żyła jeszcze do końca swego jestestwa
Może Twe życie potrwa dwa lata, modlę się za Ciebie
Zostaną popioły lub włożą Cię do trumny i zakopią w glebie 
Pojechałaś do Poznania na dodatkowe rozpoznanie
Okazało się, że w wiosce Kalisz źle odczytali badanie
Na szczęście masz już uśmiech na twarzy i jesteś zdrowa
Niechaj Cię nie dotknie żadna zła diagnoza nowa!

Twoja zabawka

Twoja zepsuta stara zabawka nadal Cię kocha
Chociaż powiedziałaś jej w głębi swego serca wynocha!
Uważała Cię za wyjątkową, z którą być na zawsze chciała
Była z Tobą szczera, lecz Tyś inną zabawkę wolała
I nie wiem czy tak naprawdę szczerze ją kochałaś
Jeżeli w pewnym momencie okazało się, że jej nie chciałaś
Może zabawka też miała swoje okresy wątpliwości
I zrywała na jakiś czas, jednak była szczera w miłości
Zostawiłaś ją samą na pastwę losu, który nie wybacza
Zabawka się stacza i stacza, stacza, stacza i stacza

piątek, 8 maja 2015

Bleeh...

Po ostatnim czasie straciłem wiarę we wszystko
Tak ciężko o cokolwiek, choć jest to tak blisko
Znajdę dziewczynę - mówiłem, byłem pewny siebie
 Teraz została po tym niepewność i cierpienie
 Samotność mnie przytłacza, nie daje odetchnąć
 Najlepiej by było przestać oddychać i zdechnąć
Jestem zmęczony, powiedzcie jak to opanować
Chciałbym siły do działania dobrze zastosować
By poczuć pełną satysfakcję, że o to właśnie chodzi
Zostaję sam, straciłem wszystko, nic mi nie wychodzi
Znowu czuję się odrealniony i nastały wszystkie lęki
Nie jestem zdolny do działania tylko pełen męki

czwartek, 7 maja 2015

Nadzieja

Wstajemy pełni wartości gdy mamy w kimś oparcie
Następuje zrozumienie, a nie rozdarcie
Chociaż to nie jest doskonałe ,to nietoksyczne
Nie działa na nerwy na stany psychiczne
Chce się żyć kiedy nie brakuje sensu niczym tlenu
A śmiech wypłukuje każdą pozostałość problemu
Sytuacji przeszłości, chce się żyć w pełni radości
Kiedy człowiek zważa na drugiego w symfonii miłości
Okażmy sobie serce, nie bądźmy takimi egoistami!
Wczujmy się w człowieka bo z większymi może być problemami
Nie doceniamy tego co mamy, a dany nam jest świat cały
Człowieku zobacz ile okazji, choć jesteś taki mały
Nie chcę myśleć o tym co będzie, skupiam się na teraźniejszości
Cele zamieniam w działanie, ryzykuję wedle swych możliwości
Stawiam kroki, choć nie idzie mi to doskonale wcale
Wierzę w swe możliwości, tworzę chaos by poskładać z niego korale
Chcę znaleźć się w jakimś porządku, stworzyć dla siebie miejsce
Niczym gniazdo budują ptaki, wkładam w to dusze i serce
Nie jest pięknie, bije się umysł z nieposłusznym ciałem 
Ciało się poddaje, a jego umysł mówi: jeszcze nie wygrałem 
Chociaż już nadszedł moment, że nie dałem rady
Teraz powstałem z popiołu, kontempluje wady
Wiem, że nie jestem kimś istotnym na arenie zdarzeń
Jednak dążę póki żyję, do jakichkolwiek wrażeń i marzeń
Bo nie czuję życia, nie jestem do tego stworzony
By chodzić na imprezy i od pet być upierdolony
Jestem typem romantyka, który samotnie przemierza okolice
Jeżeli nie zniechęciłeś się do mnie jeszcze wyjdź ze mną na ulice
Pogadamy nie przy piwie a soku, bo wole coś owocowego
Kupimy czekoladę, lepiej pełnym energii być dla życia zdrowego 
Na takich lecą zajebiste dziewczyny, no gdyby tak było
Nikt by nie pił alkoholu i by lepiej nam się żyło


środa, 6 maja 2015

To nie ja


Chciałbym by ktoś złapał mnie za rękę
Poprowadził przez piekielną mękę
 Do krainy gdzie marzenia się spełniają
Wśród szeptów jak ludzie źle o mnie gadają
Bo dzisiaj jestem sam ze sobą jedynie
Chcę uciec, zapomnieć się w dopaminie
Przede mną balkon, i by zapomnieli wszyscy
Zajęci sobą, mają mnie dość moi bliscy
Podobno wyglądam z daleka jak nieszczęście 
Jak ludzie którzy biorą dopalacze na mieście
Mam te wypukłe kości policzkowe
Jestem nieogarnięty i myśli mam niezdrowe
Nie radzę sobie z życiem tak jak normalni ludzie
Przeżywam wszystko skrajnie żyjąc w trudzie

wtorek, 5 maja 2015

W świecie...

W świecie miłości odzywa się do nas przyroda
Wyostrza się roślinność i ładnieje pogoda
Pędźmy przez ten szlak, który wyznaczamy
Miłujmy się zanim znów upadniemy i skonamy
Bo bez ludzi nie wyobrażam sobie szczęścia
To droga do innego świata, już otwarte wejścia
Moc miłości magiczna w naszych głowach
Która jest inna, niewyrażalna w prostych słowach
W tym pełnym bogactwa świecie, z którym połączeni
Pełni uczuć jesteśmy nowych przeżyć spragnieni
Zielenią mieni się tło, zielenią szarość przykryta
Słońce świeci nad nami, a radość rozkwita!

niedziela, 3 maja 2015

umieram....

Umieram, potrzebuję pomocy, by ktoś mnie pobudził
Wskazał drogę, a nie cały zapał mój studził
Umieram, bo nie widzę sensu dalszego życia
Boję się wszystkiego, jak patrzą na mnie z ukrycia
Umieram, bo moja dusza nie ma się z kim zjednoczyć
Mój los się toczy z oporem, nie ma się jak potoczyć
Umieram, bo nie potrafię zaakceptować siebie
Miało być pięknie, a zostało po tym cierpienie
Gdy mój związek rozpadł się, ona się zakochała
Ja chciałem ją, ale ona innego wtedy już chciała
Czekam aż ktoś złapie mnie za rękę i poprowadzi
Niechaj spełni się cud, bo każdy dziś mną gardzi
Umieram, niech ktoś mnie chociaż wysłucha
Zanim przepadnę na zawsze, zabierze mnie kostucha
Jednak umieram, bo nie mam już nic do powiedzenia
Serce jest pełne ran, nie szlifuje się go jak kamienia
Nie ma we mnie szczęścia, znikło rozpryśnięte
Uleciało gdzieś, poza moje oczy smutne, przeklęte
Serce obojętne nie czuje nawet już, że to jest życie
I widzę tylko jebany smutek, gdy patrzę się w odbicie