Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaką przyjemność mi zrobiłaś
Dziękuję że dzięki Tobie wyszedłem z domu, że się ze mną umówiłaś
Dałaś mi motywacje do tego, by ożyć, powstać, się narodzić
A nie z odmętami swojego cierpienia i samotności się dusić i godzić
Może Bóg jednak istnieje? Czy to kwestia przeznaczenia
Że serce chce znów żyć, dusza się uśmiecha, kwitną me marzenia
Żagle rozsądku popchnęły mnie do Ciebie ,tego miejsca
Choćby z cichej wdzięczności wyrywają się odłamki mego serca
Ożył ogień jakby z rozpaczy do nieba uniósł swe płomyki
Powstałe z niego echa są jak z martwego świata żywe krzyki
Wołanie o pomoc, choć nie można naprawić tego co zepsute
Łańcuchy depresji, ktôrą codziennie żyję zostały właśnie rozkute
Chcę pooglądać Twoje oczy, poczuć Twój uśmiech na sobie
Który lśni blaskiem z siebie, a nie odbity jest jak na ozdobie
I pomilczymy tak przez chwile, niech otoczą nas ciszy odmęty
Spojrzą ze śmiechem anioły, bo dojrzysz, że jestem przeklęty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)