Aktualnie Polecany Post

Wolność jest uczciwa - wolność to prawo Uniwersum

Dlaczego nie ma miejsc dla ludzi o otwartych umysłach? Gdzie na nowo weryfikowalibyśmy się w swych pomysłach Jest za to dużo miejsc dla...

sobota, 27 czerwca 2015

Teraz

Cierpię, stres zżera, trzęsą się ręce
Kręci się w głowie, mocniej bije serce
Chciałbym przebić się przez bezczynność
Nic nie robię, nie na tym polega wolność
Nie ma temperamentu, nie wzbudza nic refleksji
Poczucie wyjątkowości zmieniło się w poczucie winy i pretensji
Jak to wszystko opanować, bym mógł triumfować
Nad tym wszystkim jak kiedyś świadomością lewitować
Mieć moc i do oporu buntować się wszystkiemu
Nic nie zostało prócz wspomnień i pytania: czemu? 
Chciałbym poznać dziewczynę która kieruje się jak ja uczuciami
Bez przepływu informacji rozkoszującą się chwilami


Na powietrzu

Fajnie jest usiąść z kimś na świeżym powietrzu
Gdzieś na działce, gdzie zimno jest w jej wnętrzu
I poleżeć jest wygodnie w cieniach przy otwartym oknie
Bo na zewnątrz zza chmur pali słońce okropnie
Ale niegroźnie, więc przy zimnej pepsi orzeźwiającej
Można posiedzieć przy gwieździe płonącej
Która rozjaśnia mrok i daje ciepły promieni potok
Można rozpalić grilla i wypić z lodówki sok
A gdy ogień będzie gotowy przysypać go węglem
By się spalał emanując palącym ciepłem
A nad nim położyć boczki i kiełbasy oraz chleby
By stały się chrupiące i ciemne jak kolor gleby

środa, 10 czerwca 2015

Posąg

Nie łapię rzeczywistości, nie orientuję się w tej sferze ciemnej
Jestem jak posąg, który istnieje w chmurze kamiennej
Nie może przebić swego wzroku przez te opary
I brak mu nadziei na lepsze jutro i wiary
Idę swoim torem, nie ma co losu prowokować
Tylko wytrwali zwyciężają, by sobie dziękować
Lęk jest nieodłączną częścią, ale optymalny
Żeby nie popaść w strach, który nas opęta skrajny 
Jestem spięty, bo jakbym był zbutwiały to bym nie żył
Życie jest po to bym wypełniał swe cele i w nie wierzył

wtorek, 9 czerwca 2015

Pogubiłem się

Trochę się pogubiłem, popadłem w bezczynność
Nic się nie zmieniło tylko straciłem powinność
By czynić godnie ze swoją wolą, straciłem wole
Skupiony na zmęczeniu mówię: ja pierdole
A w tej niezmienności gdy się wszystko pieprzy
Jestem zmarniały, kalectwa różaniec się piętrzy
Dzięki pewnemu człowiekowi zrozumiałem dosadnie
Że z każdego dołu da się wyjść, nawet przybitym będąc na dnie
Zapomniałem czym jest bycie tracąc swoje życie
Teraz z ciemności wychodzę i triumfuję w rozkwicie
Mimo że mam objawy jak u schizofrenika
To nadal mogę funkcjonować, choć kręgosłup psychiczny strzyka
Jak wyjść z tego bagna, w którym ciężko się poruszać
Trzeba wymyślać sobie cele i się do nich zmuszać!
Drobne cele, małe kroczki, które będziemy w stanie wypełnić
Na pewno sobie poradzimy  chyba że zaczniemy się czerwienić
Z bólu,wstydu,strachu to wtedy musimy sobie uświadomić
Że bez stresu nie ma życia, on musi w nas błądzić
Zmuszać do poddania, a poczujemy większą satysfakcję
Ulga będzie zdumiewająca jakbyśmy zwiedzali atrakcję
Małe kroki małe kroki i jeszcze raz małe kroki
Przemieszcza się całe ciało gdy pracują nogi
Bez celów życie nie ma sensu, trzeba być tego świadomym
Nic nie robić to jak być przez siebie pokrzywdzonym

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Świat i ja

Świat jest taki piękny, a my jesteśmy tacy mali
Fascynuje mnie krajobraz, szczegóły które widać w oddali
Pagórki na których rosną trawa i kwiaty
Nasza planeta to wyrąbane drzewa, lasów płaty
Chciałbym być bardziej inteligentną istotą
Żeby się zachwycać mocniej światem z większą ochotą
Podróżowałbym po wszechświecie odwiedzając planety
Czym większa inteligencja tym większe zalety

Cień

Choć się pytasz jaki mają sens jeszcze moje wiersze
Wiedz, że mam zamiar wpłynąć na horyzonty szersze
Jak atrament się rozpuszczę w Twojej głowie
Schowasz się w czerń, zamkniesz się w sobie
Tak jak ja, który czuje więcej niż jest w stanie mówić
Że jeszcze swój świat naprawię próbuję się łudzić
Przekleństwo i dodatkowe straty, które się wiją
W tej czerni wewnątrz mnie skrupulatnie gniją
Wszystkie zdarzenia, które los mi zesłał, bym wiedział
Czuł ten ból, który nieraz we mnie nie usiedział
Jakim jestem złym człowiekiem, zepsułem marzenia
Nie wiem gdzie mam iść, siedząc w pułapie cienia
Pod maską  kryje się szaleństwo i nad strachem dreszcz
Jedyne kto do mnie dziś dzwoni to o parapet deszcz


Bez litości

Oto ja szary człowiek Robię zamach twojej głowie
Nie zmrużysz dzisiaj powiek Uświadom to sobie
Pójdziesz drogą zmysłów Przez tą magię słów
I poczujesz z bliska Ile krwi i chwil trupów
Przelało się, by miażdżyć Spróbuj to zważyć
Ile można pisać ile marzyć? To zaczyna parzyć
ognistą kulą head shoot Pracuję jak robot
Kiedy Ty robisz w tył zwrot I spływa Ci po ciele pot
Skończysz w czarnej dziurze Jestem w kapturze
Miotam słowami Przygotuj się na burze
Emocji ogromem Pędzę w Twoją stronę
Pożegnaj się z domem Patrz jak dźwiękami płonę
By spalić doszczętnie Twoją obojętność
Ból trawiący mnie, który powoduje ciemność