Moje życie to ciągły pomruk rozpaczy
To izolacja od tego co zewnętrzne
To wewnętrzna pustka trwająca sto lat
Moje życie to nastroje pełne skrajności
Przeciągane przez wszystkie stadia depresji
To nieporozumienie z tym co widzą oczy
Wewnętrzny konflikt ciszy z hałasem
Gdzie spokój chce wygrać i przegrywa
To milczenie jest naturalną harmonią ciała
Wśród ludzi niczym zmieszany z błotem
Bo każda interakcja jest dyskomfortem
Tylko krótkie dialogi w cztery oczy
Ustalające prostą i właściwą granicę
Gdzie ma się podziać moja samotność
Z dala od ludzi, ale nie z własnej woli
A przez inność- introwertyzm- genetycznie
Sen jest wybawieniem w tej tułaczce
A po nim powrót do piekła do rzeczywistości