Żyły przewijają się z okna jak gałęzie drzewa
Tryska nieskończony krwotok i spływa jak ulewa
Zabarwia trawę i toczy się z brudem chodnikami
Słychać pisk chrypliwy dławiony krwi strumieniami
Stanął przy oknie trupio blady z wyostrzonymi oczami
Znerwicowany i słabnący, dyszący między firanami
Z ręki plątały się żyły z ciemnoczerwonymi odcieniami
Ostatnimi siłami ryknął i wyleciał w stronę ziemi
Utonął w ogniu rozpływając się dymem w powietrzu
Był już nicością o straconym na zawsze wnętrzu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)