Nie chcieli nie chcieli...

Nie chcieli mnie słuchać uważając ze jestem chory

Tako ja nie będę ich słuchał wyznaczając własne tory

Będę nieobliczalny - poza kontrolą w swoim ukierunkowaniu

Ja jestem drogą, która jest światłem w Tym całym zakłamaniu

Kiedy im mówię: zróbmy pucz na wiejskiej w Warszawie

To oni się śmieją i gardzą mną w pijackiej zabawie

A gdy przemawiam jako od serca i uczciwie

Oni spoglądają w telefon lub telewizje i żegnają nieżyczliwie...

Albowiem, bym wolał, by słowianie tu powstali

A nie przed Europejską gonitwą ku władzy się lękali

Tracąc wszystko w wiecznym przeklenstwie i spustoszeniu

Pragnę naprowadzić na rozsądek od nędzy - od zła ku wyzwoleniu

Bo mamy moc, by walczyć, by przywrócić tu harmonie

Bo nie widzę już wyjścia - trzeba wyjść na powierzchnię, gdy wszystko tonie...
Dla Was to jest sens, gdy stoją nad Wami nieobliczalne elity
Co są do Was podobni, tylko przez działania i z haraczy profity
Robią tak jak wolą, oddając się w ręce łgarzy
Którzy kłamstwem się rządzą i kłamstw ich nikt nie znieważy
Dla Was to sens, gdy obserwujecie ciągły upadek
Codziennie propaganda podana jako nowy przypadek
Gdy emocje wzrastają, a wy przeżywacie wiadomości
Telewizji obrazy, sami będąc beznadziejni bez świadomości
Dla Was to sens pracować wciąż w powtarzalnym działaniu
I nie myśleć zbytnio poza tym, by zapomnieć w pracowaniu
Dla Was to coś normalnego, że kupuje się z marketów
Że ktoś ma monopol na prawdę, dają wam kupę bzdetów
Obrane w definicje kalorie i aromaty bez witamin wartości
I leki podobnie, a w nich zero Boskiej z Ziemi mądrości
Wszystko sztuczne i zakłamane, nie ma gdzie się ruszyć
Najgorsze iż prawda ich denerwuje a mnie kłamstwo nie jest w stanie wzruszyć...
I mogę kierować i pędzić przed siebie ja pochodnia świętości
Gdzie w anielskim poczuciu rozpowiadałbym o prawdzie i miłości...