Na wsi poczuć można jeszcze uroki przyrody bez udawania
W mieście to raczej hipokryzja sztywnego nadzorowania
Tak bardzo pragnę poczuć wreszcie coś szczególnego
W braku swobody nie dąży się do zgrania wspaniałego
Większość się poddała podporządkowując działaniami
Jako bezrefleksyjni poddani, których system mami
Bezmyślni, bezradni, posłuszni - niesamodzielni, lękliwi
Nie ma wyjścia, nerwica łapie, ah jacy wy wstydliwi
Wszyscy pogrążeni pracą, że aż strasznie - zostaje milczenie
Każdy szuka wyjścia z chaosu - czeka na wybawienie...
Labirynt się piętrzy i działa wieloetapowo pod nadzorem
Nie da się wyjść, można tylko śnić tym horrorem
Albo iść w zaufaniu i wierze w nieznane spontanicznie
I nie martwić się, a działać swobodnie i błyskawicznie
Czekając na koniec i walcząc do ostatniego mrugnięcia
Gdy tchu zabraknie, a ciało rozpadnie się w ziemi objęcia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)