Zbyt wiele błędów popełniłem, by tak zwlekać
Znam swą receptę nie mogę od tego uciekać
Nie należę do nikogo, jestem dzieckiem Boga
Nie mogę się sprzeciwiać, Światło to droga
I schodząc z niej na wygodniejsze przestrzenie
Czuję błąd, a los skazuje mnie na upokorzenie
W zaufaniu do Architekta ku pojęciu mądrości
Mam zamiar kierować się w zaufaniu i miłości
Ku ostateczności, bo objawiają mi się zadania
Które są niezbędne dla Ziemi do wykonania
I widzę swą sytuacje, że nie jest zbyt komfortowa
Zbyt dużo zbrodni, przez które Ziemia nie jest kolorowa
Jest wiele zwierząt, które idą na smyczy za panami
A zwracają się do mnie w oczach z krzykiem i smutkami
I czuję sympatię jako dostrzegają nadzieję w zaufaniu
Że miłość w tym jest, ale bez wyboru ulegają prześladowaniu...
Samotnia to jedyny stan, w którym czuję powołanie
Wielki sens w tym tkwi jako bardzo ważne zadanie
I nie mogę należeć do was, ale jestem z Wami
Przykro mi, że to spotyka się z rozczarowaniami
Znów mam cele, nie poddam się w tym dążeniu
A wzbię się daleko wgłąb w trans mistyczny ku tworzeniu
Nie jestem tu po to by z kimś być lub komuś dogodzić
Jestem, by być w zaufaniu i by Wam przewodzić
Jako iż wszystko jest niepewne, a ja nie wiem kiedy
Ale ma stabilność da ochronę na każde dni biedy...
A więc miałem otworzyć księgarnie
Miałem wydać tomiki wierszy
Miałem za kasę z wierszy zorganizować akcje charytatywną pomocy
Miałem nawracać zagubione duszyczki ku wewnętrznemu powołaniu i zaufaniu Architektowi
Miałem zrobić tak by zgromadzić tyle środków by starczyło dla rodziców i wszystkich biednych osób, którym powiedziałem że dopilnuje tego... By im się poszczęściło
Miałem rysować...
Miałem mobilizować i motywować ambitne osoby..
A jestem...? Jestem nikim... Znów.... Więc... dalej... Intensywnie... Obsesyjnie... Daleko wgłąb.... Medytacyjnie jako praca ma mówi sama za siebie.... Lecę gdzie drogą duchowy Bóg milczenia i Architekt... I lecę.... Uda się! A niechaj wszystko płonie! Tym razem nie odpuszczę... Spokojnie i bezwzględnie względem harmonii będę brnął do celu...
Niech się dzieje co ma się dziać... Ja biegnę po swoje, nie chodzi o to by mieć, a o rezultat, który udowodnię dla Tych którym dałem słowo...
W końcu coś się uda...
A więc miałem otworzyć księgarnie
Miałem wydać tomiki wierszy
Miałem za kasę z wierszy zorganizować akcje charytatywną pomocy
Miałem nawracać zagubione duszyczki ku wewnętrznemu powołaniu i zaufaniu Architektowi
Miałem zrobić tak by zgromadzić tyle środków by starczyło dla rodziców i wszystkich biednych osób, którym powiedziałem że dopilnuje tego... By im się poszczęściło
Miałem rysować...
Miałem mobilizować i motywować ambitne osoby..
A jestem...? Jestem nikim... Znów.... Więc... dalej... Intensywnie... Obsesyjnie... Daleko wgłąb.... Medytacyjnie jako praca ma mówi sama za siebie.... Lecę gdzie drogą duchowy Bóg milczenia i Architekt... I lecę.... Uda się! A niechaj wszystko płonie! Tym razem nie odpuszczę... Spokojnie i bezwzględnie względem harmonii będę brnął do celu...
Niech się dzieje co ma się dziać... Ja biegnę po swoje, nie chodzi o to by mieć, a o rezultat, który udowodnię dla Tych którym dałem słowo...
W końcu coś się uda...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)