Żadni ludzie nie pomagają kiedy upadam
Sam się ze sobą wtedy zmagam
Chcę wyjść ponad ciemność która oplotła
Zakręciła w okół oczu i ciężarem przygniotła
Nie wiadomo jak polepszyć mi ten stan
Bo na zewnątrz jestem bez żadnych ran
A wewnątrz pustka w której mieszkają demony
Każdy z nich zaślepia neuronów kordony
I ci żołnierze utrzymujący się w czaszce
Przestają oddychać jakby nie byli w tlenowej masce
A wokół pełno toksyn na mózgu froncie
I cała czaszka boli jak w remoncie
Kiedy słychać wiertarki i stukot o ściany
A kiedy jeszcze człowiek jest zaspany?
Przez ciemności, które opanowały duszę
A tu na zewnątrz czuję tylko że muszę
Robić to i tamto tak prawie bez końca
Aż w końcu nie zajdzie ostatni promyk słońca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)