Okrutna wiedźma nazywana jędzą się obudziła
Znowu o ofiarach swoich czynów w nocy śniła
Choć nie wiadomo, może to był sen na jawie
I wyszła w nocy z mieszkania, by wczuć się w zabawie
O nóż kuchenny w ręce przecierały się włosy brązowe
Choć oczy były nieświadome to świeciły jak nowe
Szła w nocy po przedmieściach aż w parku się znalazła
I nie wiadomo czemu, ale na drzewo wlazła
Niczym jaszczurka i wśród liści się schowała
Aż z góry była ledwo widoczna w tych cieniach i mała
Choć latarnie świeciły, niby bezpiecznie tutaj było
Pojawił się tutaj pewien pan, troszkę mu się wypiło
Koordynacja ruchowa już nie ta jak z rana
Jednym słowem jego morda była ,,pijana''
Przechodził przez ścieżkę obok tego drzewa
Na którym spała wiedźma i ten facet ubolewa
- Zostawiła mnie! Jak mogła to zrobić!?
Chętnie bym znalazł tego typa, by go pobić!
I tak krzyczał do siebie smutny mężczyzna
A z drzew sączyła się dusząca woń - zgnilizna
To zapach unoszący się z poprzednich nocy
Pochowane tam były zwłoki, którym nie udzielono pomocy
Nagle z góry rzuciła się jędza przeraźliwa
Rozdrażnił ją unoszący się zapach wódki i piwa
Zadźgała faceta, choć krzyczał aż do nieba
Nikt nie wzruszył się tym że pomóc mu trzeba
Wszyscy dalej śpią, smacznie poklepując ustami
Przecież jest noc nad naszymi głowami …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)