Chciałbym wkroczyć na ścieżkę, która jest nieskończona
Przez las się ciągnąca a między drzewami by była Ona
Patrzyła by na mnie niewinnie, lecz z nadludzką pewnością
Naga, lecz spokojnie działająca - z nieskończoną miłością
Czułbym namiętność w sercu, która rozpalałaby zmysły
A nasze spojrzenia spokojne, by się w uśmiechu zacisły
Wkroczyły na płaszczyznę empati i naturalnego zrozumienia
Złapalibyśmy się za ręce patrząc wciąż bez zwątpienia
I znaleźlibyśmy się jakby od razu tam gdzie marzenia
To wszystko namacalne, realne jak łzy płynące ze wzruszenia
Dotykałabyś mnie rękoma - gorącym potem oblanymi
Tak rozpalona, a tak cicha z oczami wciąż Nas pewnymi
Gorąca emocjami - śmiejąca bez opanowania na całe otoczenie
Aż daleko w głąb odbijałoby się echem to rozweselenie
Nieskrępowana swą nagością pełna ciepłych promieni
Z uśmiechem w oczach - niebieskim pełnym zieleni
W spokoju dalekich odgłosów hałaśliwych ptaków
Gdzie czas płynie wolno wśród drzew, strumyków i krzaków
Leżelibyśmy wtuleni wpatrzeni w naszą planetę
Wyzwoleni i dumni napełnieni przez barw całą paletę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)