Uderzam jak grom, rażąc błyskawic torpedami
Nie ma na mnie mocnych, jestem ponad podziałami
Unoszę się na wietrze nawiedzony, zawieszony w nicości
Jestem jak Galaktus latający po wieczności
Jak zmutowana pantera szybki - pędzę bezlitośnie
Oczy rozbłyskują ciemność - patrzą jak moc rośnie
W moich żyłach płynie krew genetyki gigantów
Jestem inną świadomością jak cywilizacja Atlantów
Macki wiją się po ciele, pożera ciało leśny duch
Starożytne pieśni i znaczenia odbijają się o słuch
Płynie mityczna żywica, zrzuca ze mnie cały brud
Widzę jedność obserwuje - ból pulsuje przez mój trud
W oczach iskry, moc wyzwala, tego cudu ja Zjawiskiem
Anomalią w ciemnym świecie - unoszę się nad tym mrowiskiem...
Moje ręce jak dwa ostrza - ogień płonie, prowokuje
Wiją się ku niemu węże - on je łapie, się buzuje
Piekło moich myśli, moich oczu, wirowania mojej krwi
Zabija demony, gdy każdy z nich ze mnie drwi....
Wiem jak zaczyna się ten film, ten sam codziennie
Brak szacunku wobec życia zabijając je bezczelnie
Jestem, by dać coś więcej, by móc wgniatać takich w ziemię
Na sztandarach moje imię, niech otacza mnie me plemię
Wśród gwiazd tylko ja - w kosmos szybujący kot
Rozbłyskując na niebie rzucam apokaliptyczny grot
Kiedyś wyjdę z tego piekła z którym jestem sobie - przeznaczeniem
Natura jest mym domem, gdy świat wciąż więzieniem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Odwiedzaj mnie częściej! :)